Jego pojawienie się przeszło bez większego echa. Był starą-nową marką, bo dziecko giganta Google, które z resztą nazywa się niemal tak samo, było „po prostu” jego kolejnym produktem, które – wbrew założeniom – nie wywołało okrzyków zachwytu i omdleń z wrażenia. Mowa o Google+, portalu, który – przynajmniej na polskim rynku – jest wielkim przegranym w stosunku do nadziei, jakie w nim pokładano. Dlaczego? Oto kilka faktów.
Google+ powstał latem 2011 roku i w trzech pierwszych miesiącach działania miał 1,6-1,8 mln polskich użytkowników. Pod koniec 2014 roku odnotowano ok. 4,5 mln użytkowników. Wydaje się być wszystko ok., prawda? Tak, gdyby nie to, że:
- zasięg G+ zatrzymał się na tym poziomie – zestawiając to ze znacznymi wzrostami sprzed roku i dwóch (odpowiednio o 42% i 24%) jest to zjawisko bardzo niepożądane i kosztogenne dla Google,
- na G+ brak jest silnej społeczności generującej ruch, dyskusje, udostępnienia itd.,
- większość ruchu, który podbija statystyki G+, pochodzi z faktu przymuszenia użytkowników innych dzieci Google – takich jak YouTube czy Picassa – do zalogowania się jako użytkownik Google+, jeśli chcą skomentować cokolwiek udostępnionego na tych portalach….
- … a także z faktu, że Google gdzie może pakuje swoje linki, buttony czy propozycje „wszystkiego w jednym” – czyli połączenia kont swoich usług. Wszystko to skutkuje przekierowywaniem ruchu na G+, czego użytkownik jest czasem nie do końca świadomy. A licznik bije 😉
Mimo wszystko – smaczny kąsek
Skoro Google+ to miasto duchów, co powoduje, że niektóre firmy i użytkownicy decydują się na założenie i prowadzenie tam profili? Wpływa na to kilka czynników.
Pierwsza rzecz, to fakt, że Google faworyzuje swoje dzieci (który rodzic tego nie robi? ;)) i wynagradza tych, którzy są aktywnymi użytkownikami G+, dając im lepsze wypozycjonowanie w wyszukiwarce Google. Warto więc, prowadząc własną firmę, zintegrować jej stronę z Google+ i dość regularnie zamieszczać tam różnego rodzaju wpisy – czy to z nowinkami, czy z produktami, bo gdy ktoś będzie wpisywał w Google hasło związane z tą działalnością, to wyskoczy najpierw ona, a nie np. ta, której profil prowadzony jest na innych portalach niż G+.
Druga rzecz to hangouts, czyli połączenie komunikatora internetowego z wizją real time (jak Skype) z możliwością nagrywania filmików i zamieszczania ich w sieci zaraz potem. Ten gadżet daje mnóstwo możliwości – zarówno w kontaktach ze znajomymi jak i tymi biznesowymi, szkoleniowymi, reklamowymi. Inne portale nie uporały się jeszcze (albo nie starały się) z możliwością kontaktu wideo, więc jest to ogromny plus dla Google+ 😉 Ale czy jest doceniony? Wydaje mi się, że zdecydowanie nie. A szkoda.
Dzieci Google
No dobrze, wiemy już, że Google chce upiec kilka pieczeni na jednym ogniu żądając od użytkowników logowania się do Google+. Ale pytanie brzmi – jakie to są pieczenie? Inaczej mówiąc – jakie Google ma usługi, które mogą być zintegrowane pod jednym kontem użytkownika? Oto one:
- wyszukiwarka Google
- przeglądarka Google Chrome
- Google+
- YouTube (został odkupiony przez Google)
- Google Maps
- Googe play (sklep Google)
- Picasa
- Gmail
- Dysk Google
- Kalendarz
- Blogger
… i jeszcze parę innych usług, których już tutaj nie wymienię. Korzyści z logowania się jednym kontem do wszystkich tych usług są przeróżne – poczynając od oczywistej wygody przy braku potrzeby przelogowywania się, przez możliwość dzielenia się wieloma informacjami na jednym portalu po posiadanie „wszystkiego na miejscu” – ważnych gadżetów ułatwiających życie takie jak kalendarz, poczta czy dysk do przechowywania i dzielenia się dokumentami. Oczywiście punktu widzenia Google jest to także fantastyczny sposób aby zbierać dane o zachowaniach użytkowników… Ale to jest temat na zupełnie inny wpis.
A Tobie jak podoba się nowa polityka Google? Zwróciłas/eś na nią w ogóle uwagę? Czy doceniasz możliwości, jakie daje nam Google? Podziel się swoim zdaniem w komentarzach!