Ponieważ nie znoszę marnować swojego cennego czasu, wykorzystuję każdą minutę do tego, by jakoś pogłębić swoją wiedzę. Puste przebiegi? Nie ma mowy. Dlatego przy czynnościach, przy których nie za bardzo mogę pracować, np. jedzenie obiadu, włączam sobie jakiś filmik (dobra, wiem, ze to niezdrowe, że powinnam się skupić na jedzeniu itd… Życie). Raz jest to Wawrzyniak, raz Tkaczyk, raz kto inny. Dziś padł wybór na AdBustera. Uwielbiam jego robotę, bo swoimi filmikami pięknie odziera marki z reklamowego bullshitu, jakim nas karmią. A to pokazuje, jak okłamuje Cię Twój własny mózg.
Ułatwiamy sobie życie
Pewnie, bo czemu nie? Nic w tym złego. Fotel na kółkach, żeby podjechać, a nie się podnieść i przejść (mam nadzieję, ze uprawiacie jakieś sporty!), czy też aplikacje, które pomagają nam w codziennym życiu. I jest super. Gorzej, kiedy takie skróty zaczyna uprawiać nasz mózg wtedy, kiedy potrzebujemy raczej zdroworozsądkowego myślenia oraz myślenia krytycznego i kwestionowania rzeczywistości. A tak jest – zdecydowanie – w przypadku reklam.
Jak okłamuje Cię Twój własny mózg?
Bardzo prosto. AdBuster przeprowadził eksperyment, w którym zakupił wszelkiej maści energetyki – od drogiego RedBulla po taniutki napój z Biedronki. Postawił on w filmiku tezę, że o tym, czy jakiś napój jest smaczny czy nie decyduje marka, a nie faktyczny smak energetyka. Dlatego stanął na rynku w Poznaniu i zaczął częstować energetykami przechodniów prosząc ich o ocenienie smaku każdego z nich. Uczestnicy eksperymentu nie wiedzieli jednak jednego – AdBuster pozamieniał napoje z puszkami tak, że drogie energetyki były w puszkach po tanich i odwrotnie…
Co się okazało?
Niestety, wyniki doświadczenia są okrutne i nie pozostawiają żadnych nadziei. Oczywiści, możemy je kwestionować mówiąc, że grupa badanych nie była odpowiednio dobrana (byli to przypadkowi ludzie, niepogrupowani w np. klasę wyższą, średnią itd., według wykształcenia), co może znacząco wpłynąć na wynik. Ale nie przesadzajmy – eksperyment miał pokazać pewien trend, a pamiętajmy, że decyzje zakupowe podejmują masy. Nie chcę Wam zdradzać zakończenia, choć w sumie możecie się już sami domyślić. Poniżej wklejam link do filmiku; jeśli chcecie przejść od razu do wyników – przewińcie do 4:30.
Co ten eksperyment pokazuje?
Wbrew pozorom, nie tylko to, że mamy braki w krytycznym myśleniu, ale także szanse, które mamy jako marki. Prowadząc swój marketing możemy bazować na tym, że ludzie „kupują” wizerunek, pozycjonowanie się, dobry branding, wejście z kopyta na rynek. Bo przecież, czy biedronkowa marka energetyków nie mogłaby wejść od razu z wysokimi cenami na rynek? Mogłaby. Czy wtedy byłaby bardziej poważana i kupowana? Zapewne tak (no, może jeśli nie byłaby dystrybuowana w Biedronce, ale nigdy nie wiadomo).
Jakie jest Twoje OPAKOWANIE?
To jest pytanie, które każda marka powinna sobie zadać. Nie tylko ta z produktami. Jeśli sam w sobie jesteś marką, to jak pokazujesz siebie na rynku? Jaki jest Twój wizerunek? Czy świadczy on o Twoim profesjonalizmie, wykształceniu, doświadczeniu? Czy może mówi o ich braku, albo… nie mówi nic? I teraz UWAŻAJ. Za opakowaniem MUSI iść JAKOŚĆ. Więc jest to inaczej niż w przypadku energetyków, które wszystkie są do … kitu. Jeśli opakujesz się w złoty papier, a po odwinięciu okaże się, że to tombak… Marny los Twojej marki. I żywot krótki.
Jeśli ciekawi Cię życie marketingowca „od kuchni” – zapraszam na mojego Snapa: amwisnie